Everything Leads Back To You

 

Tablo reader up chevron

PROLOG

Cecelia Carrington zawsze uważała swoją rodzinę za wyjątkową. Już od najmłodszych lat uwielbiała studiować jej obszerną historię. Niektóre źródła twierdzą, że korzenie Carringtonów sięgały aż do średniowiecza. Nie był to jednak najlepszy czas dla czarodziejów i czarownic, a z tego właśnie rodzina „słynęła” — czarodzieje czystej krwi od wielu, wielu pokoleń…

Za niezwykły w swojej rodzinie uważała również fakt, że od kiedy pierwsi młodzi Carringtonowie zaczęli uczęszczać do szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, żaden, nigdy, mimo niezaprzeczalnej czystości krwi, nie trafił do Slytherinu. Nie mieli również swojego „konkretnego” Domu.  Większość zasilała szeregi Gryffindoru i Rawenclawu. Część trafiała również do Hufflepuffu. Nigdy do Slytherinu. Aż do czasu.

Kiedy pewnego upalnego letniego ranka Cece wreszcie otrzymała upragniony list informujący o jej przyjęciu do Hogwartu, cała rodzina nie posiadała się z  radości. Wszyscy krewni byli święcie przekonani, że nigdzie nie będzie tak pasować jak do Domu Lwa.

Pierwszego września wszystko stało się jasne. Tiara Przydziału, choć bardzo się wahała, wybrała dla Ceceli Slytherin. Dziewczynka nie była dość odważna by kwestionować tą decyzje. Szczerze mówiąc niczego nie obawiała się tak, jak wylądowania w Domu Węża, okrytego złą sławą. Choć nikt z jej najbliższych nie żywił uprzedzeń do Ślizgonów, Cece nigdy nie chciała zostać „czarną owcą” rodziny.

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

ROZDZIAŁ 1

Od tamtego wydarzenia minęło pięć lat, a Cecelia starała cieszyć się letnimi wakacjami przed szóstą klasą. Mimo, iż wciąż uważała, że nie pasuje do Slytherinu, wręcz nie lubiła swojego Domu oraz wielu z jego mieszkańców, naprawdę kochała Hogwart. W połowie drugiej klasy zaprzyjaźniła się z rok młodszym Regulusem Blackiem. Całkiem dobrze się rozumieli, choć ich  poglądy na wiele tematów znacznie się różniły. Przyjaźń przetrwała jednak próbę czasu i pozostała niezmienna, za co Cecelia była wdzięczna, ponieważ reszta Ślizgonów raczej nie darzyła jej przyjaźnią. Zwyczajnie nie potrafili pojąć, jak można nie doceniać przynależności do domu Salazara Slytherina. Utrzymywała poprawne stosunki z koleżankami z dormitorium oraz Severusem Snape’m. Jednak z tym ostatnim tylko i wyłącznie przez wzgląd na Lily Evans, rudowłosą Gryfonkę, którą darzyła ogromną sympatią. Chodziły razem na większość lekcji. Jeżeli którąś dziewczynę w Hogwarcie mogła nazwać przyjaciółką, to chyba właśnie Lily. Chętnie spędzała również czas z koleżankami Evans, Marlene McKinnon — z którą szczególnie dobrze się rozumiała — Dorcas Meadows i Mary MacDonald. Cecelia miała też wielu dobrych znajomych w innych domach. W zeszłym roku, naukę rozpoczęła młodsza siostra Ślizgonki, Danielle, a w związku z tym, Cece miała dodatkowe zajęcie, polegające na wdrożeniu uroczej, jedynastoletniej Puchonki w życie szkolne. To właśnie ludzie sprawiali, że szkoła była dla niej jak drugi dom.

W te wakacje, dziewczyna miała po raz pierwszy zagościć w domu Państwa Blacków. Zwykle składało się tak, że zarówno ona, jak i Regulus z rodziną, wyjeżdżali na całe wakacje, jednak tym razem, zaraz na początku letniej przerwy otrzymała następujący list.

 

C.C,

Wybieramy się w tym roku na  wakacje tylko w lipcu, rodzice nie potrafili przekonać Syriusza, że powinien z nami pojechać również w sierpniu i odpuścić sobie wizytę kolegów. Chcą wyjechać na kilka dni do Albanii i uznali, że jeśli chcę, mogę zostać z Syriuszem i też kogoś zaprosić. Oczywiście, od razu pomyślałem o Tobie! Co powiesz na przedostatni tydzień sierpnia? Wiem, że nie przepadasz za moim bratem, ale dom jest duży, nie będziecie musieli się widywać. Bardzo chciałbym wreszcie pokazać Ci jak mieszkam. Odeślij sowę jak najszybciej!

R.A.B

 

R.A.B, czyli Regulus Arkturus Black. Chłopak zawsze używał inicjałów, wydawało mu się, że to bardzo tajemnicze. Syriusz Black był starszym bratem Regulusa. Byli z Cecelią na jednym roku i uczęszczali razem na wiele zajęć, jednak nie bardzo zawracali sobie sobą nawzajem głowę. Dziewczyna była prawie pewna, że Gryfon nawet nie wie, jak się nazywa, mimo iż przyjaźniła się z Gryfonkami z ich roku. Jednak Syriusz i Cecelia mieli ze sobą coś wspólnego — bycie „czarną owcą” rodziny. Czarodzieje i czarownice z rodu Blacków prawie zawsze należeli do Slytherinu. Cecelia uważała, że powinni zamienić się domami… Wydawało jej się, że Syriusz byłby dobrym Ślizgonem. Był bardzo przystojny. Nie żeby to było jakąś regułą, ale po prostu, że swoimi potarganymi ciemnymi włosami, przenikliwymi, prawie czarnymi oczami i zachowaniem ambitnego pewniaczka, pasowałby do Slytherinu.

Cecelia natomiast była szczupłą, niepozorną, miodową blondynką o trudnej do określenia barwie oczu. Miała łagodne rysy twarzy i bladą karnacje. Nigdy nie był zbyt pewna siebie, choć zawsze potrafiła przedstawić swoje zdanie, punkt widzenia w mniej lub bardziej uprzejmy sposób. Fakt, była zaradna i dość sprytna, ale nie cechowała jej obłuda i obsesja czystości krwi, tak ważna dla większości mieszkańców Domu Węża.

Mimo nieuniknionej obecności Syriusza oraz reszty jego koleżków, dziewczyna postanowiła odwiedzić przyjaciela. W końcu to jego gościem miała być. Podjąwszy decyzje, przedstawiła pomysł rodzicom. Zgodzili się, choć niechętnie.

— Jedź, skoro zostałaś zaproszona — powiedział ojciec Cecelii zrezygnowanym tonem.

— Tylko… Uważaj na siebie — dodała matka.

— Mogę jechać z Tobą? — zapytała Danielle z entuzjazmem. Uwielbiała Regulusa.

— Nie! — odpowiedzieli rodzice chórem, a naburmuszona Dan ruszyła do pokoju, mamrocząc pod nosem.

Państwo Carrington byli tolerancyjni i nie mieli żadnego problemu z faktem, iż ich starsza córka trafiła do Slytherinu, ale nie do końca zgadzali się ze światopoglądem Blacków. Carringtonowie utrzymywali bardzo dobre kontakty z mugolami, a rodzina Regulusa nie była tak pozytywnie nastawiona w tej kwestii.

Rodzice Ceceli pracowali jako aurorzy dla Ministerstwa Magii. Często opowiadali się po stronie mugoli, w sprawach ich dotyczących.

Mama dziewczyny, Felicia, po której obydwie córki odziedziczyły prezencje, za czasów szkolnych należała do Gryffindoru. Nic dziwnego, zawsze wyróżniała się dużą determinacją i śmiałością. Tata, William, był bardzo inteligentnym Krukonem, o brązowych włosach i niebieskich oczach.

Po otrzymaniu zgody rodziców, Ślizgonka postanowiła dokładnie zaplanować swój wyjazd. Właściwie, nawet cieszyła się z tych odwiedzin. Przecież arogancki brat jej przyjaciela nie mógł tak po prostu zepsuć jej pobytu. Wysłała również list do Lily, by poinformować ją o wyjeździe i zapytać czy powinna przyjrzeć się zachowaniu Jamesa Pottera.

James był najlepszym przyjacielem Syriusza i wraz z Remusem Lupinem oraz Peterem Pettigrew byli znanymi w całej szkole Huncwotami. Zawsze odstawiali jakieś numery, co, nie wiedzieć czemu, cieszyło się dużym uznaniem wśród reszty uczniów. Poza tym, zwłaszcza James i Syriusz, mieli rzeszę wiernych fanek. Jednak Potter był szaleńczo zakochany w Lily Evans i ciągle próbował się z nią umówić. Gryfonka nieustannie odmawiała, ponieważ uważała chłopaka za niedojrzałego i bardzo nie lubiła, kiedy wraz z kolegami znęcał się nad jej przyjacielem Severusem (choć ich stosunki pogorszyły się, prawie zerwali znajomość, od kiedy na piątym roku, nazwał ją szlamą). Cece czasem obserwowała zachowanie Jamesa i mówiła Lily o swoich spostrzeżeniach, ponieważ wydawało jej się, że Potterowi naprawdę na niej zależy… Po kilku dniach otrzymała odpowiedź na swój list.

 

Cece,

Przede wszystkim musisz mi napisać, jak James zachowa się wobec Ciebie! W końcu nie chodzi tu tylko o Sev’a, bo w życiu bym się z nim nie umówiła, gdyby okazało się, że nie potrafi się zachować w obecności mojej przyjaciółki. Baw się dobrze i uważaj na siebie. Nie daj sobie zepsuć pobytu, nie warto.

Napisz, kiedy będziesz mogła.

Lily

P.S. Pozdrów Remusa.

 

Jedynym Huncwotem, z którym Ślizgonka kiedykolwiek przeprowadziła rozmowę na poziomie był właśnie Remus. Różnił się nieco od swoich kolegów, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Często przebywał w bibliotece i przywiązywał większą wagę do obowiązków. Z Cecelią łączyła go znajomość na tle czysto intelektualnym.

Krótko po odczytaniu listu od Gryfonki, Cece otrzymała także dokładne wskazówki od Regulusa. Musiała dojechać pociągiem do Londynu, dojść do mugolskiej ulicy Grimmauld Place i czekać na niego między numerem 11 i 13.

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

ROZDZIAŁ 2

Nadszedł dzień wyjazdu. Rodzice odprowadzili Cece na pociąg do Londynu, choć wciąż mieli wątpliwości co do tych odwiedzin. Pożegnali ją uściskiem i czekali na peronie, aż pociąg odjedzie. Danielle w dalszym ciągu była zrozpaczona, że nie może pojechać. Cecelia obiecała jej, że pozdrowi od niej Regulusa. Dziewczynka wyraźnie się rozchmurzyła.

Dziewczyna dotarła do swojego przedziału, w którym siedział już wysoki blondyn, na oko mógł być w jej wieku, oraz starsza pani. Jechała, oczywiście, pociągiem dla mugoli. Chłopak w bardzo irytujący sposób żuł gumę i nieustannie świdrował ją wzrokiem. Ślizgonka wyjęła książkę ze swojego małego bagażu i zasłoniła nią twarz, by uniknąć natarczywego spojrzenia blondyna.

— Hej, mmm… Przepraszam… — Dopiero po chwili Cece zorientowała się, że to do niej. Spojrzała znad książki. — Cześć, jestem Mason. Pomyślałem, że skoro Ty też jedziesz sama, to moglibyśmy porozmawiać, poznać się trochę…

Dziewczyna zauważyła, że starsza kobieta już nie siedzi w przedziale. Widocznie odgłos żucia gumy skutecznie ją spłoszył.

— Yyy… Tak… Jestem Cece. — Wyciągnęła do niego rękę, a on ją uścisnął. — Też jedziesz do Londynu?

— Tak, odwiedzić matkę chrzestną. A Ty? Jedziesz spotkać się z chłopakiem?

Co to za pytanie? Pomyślała zdziwiona dziewczyna.

— Nie. Tylko do przyjaciela — odpowiedziała trochę zbyt oschle.

Chłopak jakby nie zauważył nuty wrogości w jej głosie. Przez całą podróż, za wszelką cenę, starał się podtrzymać rozmowę. Mówił wiele bardzo „mugolskich” rzeczy i Cecelia nie wszystko rozumiała, ale przytakiwała, z grzeczności. Po dwóch godzinach zbliżali się już do Londynu.

— Może podałabyś mi swój numer telefonu? Chciałbym Cię jeszcze kiedyś spotkać — powiedział Mason.

— Numer telefonu… — zaczęła nerwowo Cece. — Ach, ten numer… Cóż… Akurat nasz telefon się zepsuł i nie znam jeszcze nowego numeru, wybacz.

Oczywiście skłamała, nie mieli w domu telefonu. Ledwo udało jej się przypomnieć z opowiadań Lily i rodziców, co to właściwie jest. Poza tym, wcale nie miała ochoty po raz kolejny spotykać się z Masonem. Był trochę zbyt gadatliwy i pewny siebie.

— Szko… — zaczął chłopak.

— No cóż, przykro mi — wpadła mu w słowo. — Miło było poznać, ale to moja stacja, więc… Cześć.

I wyszła szybkim krokiem z przedziału, nie czekając na odpowiedź. Prawdę mówiąc nie była zbyt przyzwyczajona do zainteresowania swoją osobą w takim stopniu, w jakim okazał to Mason.

Dojście do Grimmauld Place nie zajęło jej dużo czasu. Miała bardzo dobre wskazówki od Regulusa. Kiedy znalazła numer 11 i 13, przystanęła, oczekując na przyjaciela. Dzień była bardzo ciepły i słoneczny. Dzieci bawiły się przed budynkiem mieszkalnym i absolutnie nikt nie zwrócił uwagi na jej obecność. Nie wyróżniała się zbytnio, była ubrana w zwykłe jeansy i białą koszulkę. Czekała przynajmniej dziesięć minut, aż wreszcie dostrzegła sylwetkę czarnowłosego chłopaka. Jednak w jej stronę nie zmierzał Regulus, tylko Syriusz… Jeszcze jego mi brakuje pomyślała z niesmakiem. Black podszedł do niej szybkim krokiem i posłał jej uśmiech.

— Cześć, to pewnie Ty jesteś przyjaciółką Regulusa. Jestem Syriusz. Prosił, żebym po Ciebie przyszedł, bo miał jeszcze coś do zrobienia — powiedział Gryfon jednym tchem. — Więc, zapraszam za mną. Proszę, wezmę Twój bagaż.

I nie czekając na odpowiedź, wyjął torbę z ręki dziewczyny. Poprowadził ją na tył dość brudnego i nieco ponurego budynku. Zagaił po drodze:

— Czy my się przypadkiem nie znamy? Wyglądasz dość znajomo, ale może to dlatego, że widywałem Cię z Reggim.

— Owszem, teoretycznie się znamy — odparła oschle dziewczyna. — Jesteśmy na tym samym roku. Od pięciu lat chodzimy razem na wiele zajęć. Przyjaźnię się z innymi Gryfonami. Pewnie nie zauważyłeś.

— Myślałem, że jesteś młodsza… — powiedział zdziwiony i zaczął uważniej jej się przyglądać swoimi pięknymi, ciemnymi oczami. — Ach tak! To Ty jesteś tą Ślizgonką, która jawnie gardzi innymi Ślizgonami! Prowadzasz się z Evans, Meadows, MacDonald i Smarkerusem! I jeszcze moją byłą, McKinnon! Czekaj, nie podpowiadaj mi… Carri… Carri… Carrington!

— Co proszę? Gardzę innymi Ślizgonami? Niby w jaki sposób?! — zapytała ostro Cece.

— No proszę Cię! Przecież widziałem jak na nich patrzysz. Bez kija nie podchodź. A dla ludzi z innych Domów jesteś chyba w porządku. Aż się dziwię, że zadajesz się z moim bratem. Byłbym lepszym towarzystwem. — Uśmiechnął się.

— To teraz nagle wiesz kim jestem i tak dokładnie mi się przyglądałeś? I proponujesz mi swoje towarzystwo po pięciu latach ignorowania? — oburzyła się dziewczyna.

— Cóż, wielu ludzi się wokół mnie przewija. Nie jestem w stanie od razu skojarzyć. Ale Ty jesteś…

— Nie obchodzi mnie co o mnie sądzisz — przerwała mu. — Jesteś dupkiem, Syriuszu Black. Nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa. Nikt, poza Tobą się nie liczy. A teraz proszę, po prostu zaprowadź mnie już do Regulusa i dajmy sobie spokój z tą żałosną konwersacją — wydusiła ostro jednym tchem.

Syriusz wyglądał na bardzo zszokowanego, ponieważ dziewczyna sprawiała wrażenie cichej, ale bez słowa podszedł do budynku, rozejrzał się, jakby sprawdzał czy nikt ich nie obserwuje i wypowiedział szeptem kilka słów. Budynek zaczął się rozsuwać! I nagle, ku zdziwieniu Cece, pojawił się numer 12! Po chwili zorientowała się, że nie ma powodu do zdziwienia, chociaż to niecodzienne zjawisko, to był to w końcu dom czarodziejów. Syriusz bez słowa złapał za piękną klamkę w kształcie wijącego się węża, otworzył drzwi do domu i gestem ręki kazał dziewczynie wejść przodem. Ślizgonka zauważyła, że drzwi są zamykane na mnóstwo zasuw i rygli. Weszła do długiego holu. Podłoga była wyłożona pięknym chodnikiem, a z sufitu zwisał bogaty żyrandol. Przy komodzie stał stojak na parasole w kształcie odciętej nogi trolla.

— Witam w siedzibie Rodu Blacków — powiedział ironicznie Syriusz. — Miałem zamiar dotrzymać Ci towarzystwa, zanim Reggie zejdzie, ale…

Przerwał, bo na schodach dało się słyszeć łomot co najmniej trzech par stóp.

— Syriuszku, Łapo, jesteś nam potrzebny! Peter przez przypadek wypalił dziurę w materacu! — krzyknął ze śmiechem chłopak w okularach. James, pomyślała Cece. Towarzyszyli mu, oczywiście, zielonooki szatyn, Remus oraz niebieskooki pulchny blondyn, Peter.

— Że co zrobił?! — krzyknął Syriusz. — Och, przepraszam, to jest Carrington. Yyy, Christina?

— Cecelia — poprawił go Remus. ­

— Dziękuję, Remusie — odparła Cece, spoglądając krzywo w stronę Blacka. Lupin uśmiechnął się do niej nieśmiało.

— No jasne, koleżanka Evans, spółki i Wycierusa! — zauważył James.

Peter prawie nigdy się nie odzywał. Tylko nieustannie zachwycał się Jamesem i Syriuszem. Był w nich wpatrzony jak w obraz.

Na całe szczęścia z niezręcznej sytuacji wybawiło ją pojawienie się Regulusa na schodach. Cece bez słowa podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.

— Pozbądź się ich, proszę — wyszeptała błagalnym tonem. To całe zbiegowisko nieco ją zestresowało.

Kiedy wypuściła go z objęć, posłał potępiające spojrzenie Huncwotom.

— Och, Reggie, tutaj jesteś. Christi… to znaczy Cecelia czekała na Ciebie, a my tylko umilamy jej czas — powiedział Syriusz uśmiechając się złośliwie.

— Dobrze, świetnie. Dziękuję, że ją przyprowadziłeś. A teraz, czy mogę prosić o chwilę spokoju? Poza tym, dymi się z Twojego pokoju.

Gryfoni zrobili zmieszane miny i pobiegli na górę śmiejąc się bezczelnie. Jak ja ich nie znoszę, pomyślała dziewczyna, ale odetchnęła z ulgą, bo wreszcie się ich pozbyła.

— Bardzo Cię przepraszam, Cece. Gdybym wiedział, że Syriusz zachowa się jak idiota, nie poprosiłbym go, żeby po Ciebie wyszedł — zaczął zmieszany. — Właściwie powinienem to przewidzieć, ale przygotowywałem dla Ciebie pokój i chciałem skończyć… Przepraszam Cię bardzo.

— Nic nie szkodzi, poradziłam sobie, chociaż trochę mi pomogłeś — odparła i uśmiechnęła się. W końcu ma już spokój z Gryfonami i wreszcie spotyka się z przyjacielem.

— W porządku. — Również się uśmiechnął. — Zapraszam do kuchni, na pewno jesteś głodna.

Skierowali się schodami w dół. Chłopak wprowadził ją do przestronnego, ale przytulnego pomieszczenia. Na końcu kuchni znajdowało się wielkie palenisko, w którym mimo lata, palił się delikatny ogień. Pod sufitem wisiały żeliwne garnki oraz patelnie, a obok kuchenki znajdowały się drzwi, najpewniej do spiżarni. Naprzeciwko tych drzwi, znajdowały się jeszcze jedne, dokładnie takie same. Na samym środku pomieszczenia stał długi, drewniany stół z mnóstwem krzeseł.

— Stworku! — krzyknął Regulus, a z jednego z pomieszczeń znajdujących się za tajemniczymi drzwiami, wyszedł skrzat domowy. — Ach, tutaj jesteś. Podaj proszę panience Carrington obiad i coś chłodnego do picia.

Stworek miał dość duży, haczykowaty nos i zwisające uszy. Był ubrany w podniszczoną szmatkę, a może poszewkę.

— Oczywiście, Paniczu. Stworek żyje by podać panience obiad i służyć swojemu Panu — odpowiedział skrzat z szacunkiem. Było widać, że uwielbia Regulusa.

— Dobrze minęła Ci podróż? — zagaił Ślizgon po chwili.

Dziewczyna opowiedziała mu o Masonie i całym zdarzeniu z Huncwotami. I nagle przypomniała sobie, że Syriusz niósł jej torbę. Pewnie specjalnie zabrał ją na górę, żebym przyszła i mógł mi dopiec, pomyślała Cece.

— Reg, Twój brat zabrał moją torbę… Możesz mi powiedzieć jak dojść do jego pokoju?

— Sam po nią pójdę, jesteś moim gościem i chyba masz go już dość na dziś…

— Nie — przerwała mu. — Umiem dać sobie radę z Syriuszem.

Powiedziała to bardziej z dumy, niż faktycznej chęci odwiedzenia pokoju starszego Blacka.

— Jeśli tak wolisz… Drugie piętro, drzwi w głębi korytarza na lewo. W razie jakichkolwiek problemów, możesz mnie zawołać — powiedział zrezygnowany.

— Nie będzie takiej potrzeby, dzięki. — Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę schodów.

Doszła pod drzwi pokoju Gryfona. Wisiał na nich herb Gryffindoru z lwem i plakietka z napisem „Syriusz Black III”. Ostrożnie zapukała. Śmiechy dobiegające zza drzwi ucichły. Usłyszała głos Syriusza.

— Proszę…

Pewnie nacisnęła na klamkę i wkroczyła do pomieszczenia. Rzuciła szybko okiem na wystrój pokoju. Był bardzo przestronny. Stało tam wielkie łoże z pięknymi, rzeźbionymi oparciami. W wysokich oknach wisiały wspaniałe, aksamitne zasłony. Cały pokój był obwieszony plakatami mugolskich motocykli i dziewczyn w bikini. Zauważyła tam tylko jedno czarodziejskie zdjęcia, zapewne przedstawiające Huncwotów. Ponadto, wszędzie królowały barwy Gryffindoru — złoto i czerwień. Gryfoni rozsiedli się na ziemi i najwyraźniej grali w szachy czarodziejów. Wszyscy pytająco przyglądali się dziewczynie.

— Przyszłam po moją torbę — zwróciła się pewnie do Syriusza. — Nie oddałeś mi jej.

— Zapraszam do środka, leży na łóżku — powiedział Black charakterystycznym dla siebie, aroganckim tonem.

Cece ostrożnie wkroczyła do pokoju i podeszła do łóżka. Faktycznie, Peter wypalił dziurę w materacu, ale nikt się tym zbytnio nie przejmował. Zabrała swoją torbę i już odwróciła się w stronę wyjścia, ale wpadła na stojącego za nią Syriusza. Złapał ją za łokcie.

— Słuchaj, przepraszam za tą Christinę i wiesz… Ogólnie. Źle zacząłem znajomość, a niepotrzebnie — powiedział, o dziwo, miłym tonem i bez nutki sarkazmu.

— W porządku — rzuciła obojętnie. — Nie spodziewałam się po Tobie niczego dobrego. Wiedziałam, ze nie masz pojęcia kim właściwie jestem i jak się nazywam, więc nie zabolało mnie to zbytnio.

— To nie tak, że nie wiedziałem. Nie skojarzyłem…

— Nie obchodzi mnie to, Black. Już wiesz co o Tobie myślę i nie rozumiem dlaczego się tłumaczysz. I tak masz to gdzieś. Chociaż to trochę dziwne, że nawet nie kojarzysz koleżanek swojej byłej dziewczyny. Widać nie zależało Ci na Marlene aż tak bardzo. A może raczej powinnam odebrać to jako pozytyw? Że do tego stopnia byłeś w nią wpatrzony. Nie moja sprawa. Bawcie się dobrze — rzuciła gwałtownie i ruszyła pewnym krokiem w stronę wyjścia.

— Cecysiu, po co te nerwy. Złość piękności szkodzi. Może usiądziesz z nami, poznamy się lepiej… — zaczął James.

— Nie przeginaj, Potter — warknęła i trzasnęła drzwiami.

Zbiegła po schodach i wkroczyła do kuchni, gdzie czekał na nią Regulus i wspaniale pachnący posiłek.

— Jesteś! Bez przeszkód? — zapytał Ślizgon.

— Wyobraź sobie, że Twój brat mnie przeprosił. I tłumaczył się.

— Yhym… W takim razie, powinnaś na niego uważać.

— Co? Ale dlaczego? — zdziwiła się.

— Jest miły i się tłumaczy tylko jeśli czegoś chce, albo ktoś mu się spodoba…

 

W pokoju na drugim piętrze trwała zaciekła rozmowa.

— Łapo! Cóż to za odmiana! Od kiedy przepraszasz za tak niewiele znaczące wybryki? — powiedział ironicznie Potter.

— Rogaczu, robię to tylko i wyłącznie dla Regulusa. Ostatecznie jesteśmy spokrewnieni — powiedział Syriusz ze śmiechem.

— A ja myślę, że ona Ci się spodobała. Nic dziwnego, jest dość ładna i naprawdę inteligentna. Rozmawiałem z nią kilka razy, bywaliśmy razem w bibliotece — powiedział Remus.

— Luniaczku, jak na razie wyzwała mnie od dupków. Jesteś pewny, że jest miła? Fakt, nie wygląda najgorzej, ale to Ślizgonka. Choć nie powiem, nieco zaimponował mi jej wybuchowy charakter. I chyba nie przepada za swoim domem, bo już kiedyś odniosłem wrażenie, że gardzi nim, chociaż dopiero dziś skojarzyłem, że to ona jest przyjaciółką mojego brata — odpowiedział Black.

— Panowie, musimy być mili, bo ona na pewno wszystko powie Evans — zauważył James.

— Poprawka, TY musisz być miły, Rogaczu — odezwał się Peter, po raz pierwszy od dłuższego czasu.

— Ooo, zamknij się, Glizdku! — krzyknął Potter ze śmiechem.

Nastąpiła chwila ciszy.

— Wiem, że mieliśmy jutro wyjechać, ale niestety, siła wyższa, zostajemy — zarządził Syriusz. — Remusie, dowiesz się czegoś więcej o tej Carrington? — zapytał. — Nie, nie podoba mi się! — dodał szybko, widząc spojrzenia przyjaciół. — Ciekawi mnie.

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...
~

You might like Ms_April's other books...