blank page

 

Tablo reader up chevron

#0

Echo nie lubi ludzi, ale lubi Zayna. Zayn woli bohaterów książek i komiksów, od tych prawdziwych. Cookie za wiele mówi, Harry zna wszystkich, Louis wcale nie jest szczęśliwy, Niall jest w zespole, a Liam nie potrafi się zdecydować czy powinien żałować, czy dziękować niebiosom za to, że przyjechał do Phoenix.

 

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#1: i know places we can hide

O przednią szybę czarnego Volksvagena zaczęły uderzać drobne krople wody, co wywołało u siedzącej za kierownicą blondynki jęk zrezygnowania. Ledwo przekroczyła granicę Phoenix, a miasto już zaczęło płakać. Doprawdy, trzeba mieć niezłego pecha, żeby trafić na deszcz w drugim najbardziej słonecznym miejscu Stanów Zjednoczonych, zaraz po Los Angeles. To prawdopodobnie był znak, że Echo powinna zawrócić samochód i zamieszkać w górach na dobre, w zgodzie ze zwierzętami i roślinnością. Może zostanie drugą Cookie.

Dziewczyna aż się wzdrygnęła. Znała Cookie Loon od niecałych dwunastu miesięcy, ale jednego była pewna – to rude dziecko kwiatów ma nierówno pod sufitem. Łatwo to stwierdzić biorąc pod uwagę na przykład fakt, że Cookie z własnej woli przypina się do drzew, które mają zostać wycięte oraz kładzie się na drodze buldożerów, by miasto nie zburzyło "drogocennych zabytków". Są ludzie normalni, są ludzie lekko świrnięci, są ci mocno świrnięci i jest Cookie, no cóż.

Echo Dawn nie ukrywała swojej niechęci do ludzi. Wszyscy jej sąsiedzi i studenci z campusu Uniwersytetu Phoenix rozumieli, że blondyna nie ma nawet najmniejszej ochoty zadawać się z kimkolwiek gatunku ludzkiego, prócz tej niesamowicie irytującej, głośnej i przesadnie wesołej Cookie. Uczepiła się Echo jak rzep psiego ogona gdzieś w drugim tygodniu pierwszego roku jej studiów. Któregoś pięknego wtorku panna Dawn siedziała w jednym z ciemniejszych kątów biblioteki uniwersyteckiej, skulona na kanapie i wczytana w jakąś książkę, kiedy nagle obok niej zmaterializowała się rudowłosa, z szerokim uśmiechem na twarzy, radosnym "jestem Cookie" i mnóstwem pytań dotyczących włosów Echo, trzymanego przez nią tomiku, tego jak ma właściwie na imię oraz wielu innych spraw. Ten dzień już nie był taki piękny.

Przez jakiś czas Echo tylko wpatrywała się w dziewczynę z zerowym zainteresowaniem, aż w końcu nie wytrzymała.

– Jeżeli ci się przedstawię to się odpieprzysz? – zapytała już lekko poirytowana.

Ruda pokiwała wtedy ochoczo głową, ale wcale się nie odpieprzyła. Najwyraźniej pierwszy raz spotkała kogoś o tak oryginalnym imieniu (zadziwiające) (bo Cookie to tak pospolite imię) i musiała wypluć z siebie kolejną serię pytań.

W tym momencie Echo wstała, odłożyła książkę na półkę i opuściła bibliotekę, z bólem głowy i mając dość wszystkiego.

Potem było tylko gorzej; ten rudy chochlik pojawiał się wszędzie tam, gdzie akurat znajdowała się Echo, zawsze zaopatrzona w jakiś argument, dlaczego ludzie są wspaniali. Dawn i tak wiedziała swoje – ludzie wcale nie byli wspaniali. Ludzie byli okrutni, siali zniszczenie, rozpacz i smutek, ranili wszystko i wszystkich na swojej drodze, sprawiali tylko, że czuło się rzeczy, których nie chciało się czuć. Co w nich wspaniałego?

Ludzie to bez wątpienia były okropne istoty i nikt ani nic nie mogło zmienić jej zdania na ten temat.

Blondynka wjechała na parking przy kamienicy, w której mieszkała, z ponurym wyrazem twarzy przyglądając się obskurnemu budynkowi. Z torbą podróżną na ramieniu wdrapała się na drugie piętro, otworzyła drzwi swojego mieszkania i od razu skierowała się do sypialni. Torbę wrzuciła pod łóżko, a sama usadowiła się na miękkim materacu, przymykając oczy. Nie przepadała za tym miejscem, ale to był jej dom, a w domu podobno zawsze najlepiej. O dziwo, rzeczywiście tutaj o wiele łatwiej było jej oddychać, nie czuła tego ucisku w klatce piersiowej, który pojawiał się u niej gdziekolwiek się nie ruszyła. To było jedyne miejsce, gdzie czuła się swobodnie, pomimo tego, że było ciasne i zimne, a z okna miało się idealny widok na pobliskie śmietniki i mur z czerwonej cegły.

Następnego dnia rozpoczynał się rok akademicki, a jedynym, czego Echo aktualnie pragnęła, było przespać dziesięć kolejnych miesięcy. Niestety, musiało jej wystarczyć następne dziesięć godzin.

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#2: does it ever drive you crazy

Poza Cookie, w życiu Echo niestety jest jeszcze mnóstwo innych ludzi. Jest na przykład Harry Styles, który zna wszystkich na campusie Phoenix's University. Poznała go niedługo po rudym dziecięciu kwiatów, w drodze na zajęcia. Kędzierzawy chłopak z często zaróżowionymi policzkami i tendencją do gubienia się w swoich wypowiedziach również wybrał psychologię, więc od kiedy wpadła na niego rok temu, widywała go właściwie codziennie.

Z nim często pokazywał się Louis Tomlinson, wesołek jakich mało, czyli dokładnie typ człowieka, który przyprawiał Zorzę o mdłości. Wciąż rzucał sucharami na prawo i lewo i zachowywał się jak straszny dzieciak. Jednak bohaterka pomimo swojej niechęci do ludzkiej rasy w ogóle, czuła do niego swego rodzaju sympatię. Może rzadko z kimkolwiek się komunikowała, ale patrzeć potrafiła. A gdy patrzyła na tego chłopaka widziała dokładnie, że nie pokazuje światu wszystkiego, z czym się zmaga w życiu.

Był również Niall Horan, który grywał ze swoją kapelą – Lonely Unicorn – w barze, gdzie pracowała panna Dawn. Zawsze na dzień dobry zamawiał dwa Guinnesy (ta irlandzka krew...) i za wszelką cenę próbował porozmawiać z blondynką. Za każdym razem zbywała go tylko przewrotem oczu, ale to go nie zniechęcało. Na początku była przekonana, że to jego słaby patent na podryw, ale szybko dostrzegła jego maślane oczy do Cookie.

Rolę prowizorycznego menadżera Samotnego Jednorożca pełnił niejaki Liam Payne, student medycyny. Trochę zbyt trzymający się zasad i zachowujący się, jakby był co najmniej dwadzieścia lat starszy, niż jest. On na szczęście potrafił wyczuć, że Echo nie lubi pogawędek z klientami, dlatego często odciągał Horana od poirytowanej dziewczyny. Dzięki Bogu.

U boku tej dwójki od rozpoczęcia roku akademickiego można było dostrzec również kogoś, kogo Echo nie kojarzyła. Z rozmów przypadkowych osób na campusie wywnioskowała, że jest nowy w Phoenix, studiuje na wydziale sztuki i najwyraźniej pociąga dziewięćdziesiąt dziewięć procent studentek i studentów zainteresowanych płcią męską. Jak już było wspomniane, Zorza oczy miała na miejscu, więc sama przyznała, że należał do tej urodziwej części ludzkiej populacji. Jednak to nie zmieniało faktu, że nie przepadała za ludźmi, więc nie próbowała dowiadywać się o nim niczego więcej.

Naprawdę, nie miała zamiaru, ale któregoś dnia usiadł przy barze razem z Niallem. Twarz miał wykrzywioną grymasem niezadowolenia, za to blond muzyk szczerzył się jak szaleniec.

– Hej, ja to co zwykle, a dla mojego kolegi Zayna jedno zwykłe piwo proszę – zamówił wesołym tonem, na co Echo przewróciła oczami. Bez słowa wypełniła trzy kufle piwem i podała studentom, wyciągając dłoń po zapłatę. Odebrała odliczoną kwotę i wrzuciła do kasy, po czym zajęła się przecieraniem opróżnionych już szklanek. Niall jak zwykle nie wyczuł, że to koniec rozmowy. – Znasz już Zayna? Jest z Wielkiej Brytanii, mój chłop! – Mówiąc to poklepał bruneta po plecach, co ten skwitował tylko westchnieniem. Echo uniosła brwi, jednak postanowiła nie komentować. – Co u ciebie słychać, Zorza?

– Niall, ona nie chce z tobą gadać – odezwał się nagle Zayn, zaskakując i Horana, i Dawn.

Blondyn zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na dziewczynę. Ta tylko wzniosła oczy ku  belkom na suficie i skupiła się na ścieraniu brudu z kufli.

– Mnie to się wydaje, że ona jest niema. Hej, Zorza, jesteś niema?

Zayn boleśnie uderzył czołem o blat, załamany zachowaniem kumpla. Odliczył powoli do dziesięciu i wyprostował się, posyłając barmance spojrzenie pełne współczucia. Ona kiwnęła nieznacznie głową i zwróciła się do gitarzysty:

– Zgaduję, że nikt cię nie nauczył, czym jest takt?

– Czyli umiesz mówić!

Tym sposobem poznała Zayna i po raz pierwszy odezwała się do Nialla. To był dla niej męczący wieczór.

 

Wykłady z historii myśli psychologicznej zawsze były potwornie nużące, dlatego Echo z wielkim wysiłkiem starała się uważnie wsłuchiwać w słowa profesora. Walczyła z opadającymi powiekami, zapisując do notatnika w swoim laptopie fragmenty, które wydawały jej się istotne. Mrużyła właśnie oczy zastanawiając się, dlaczego napisała "łatwą" przez "f", kiedy dobiegło do niej ciche, nieśmiało wyszeptane:

– Zorza?

Dziewczyna zerknęła kątem oka na uśmiechającego się w jej stronę Harry'ego z rozczochranymi lokami i policzkami w kolorze piwonii. Obraz ten był strasznie niedorzeczny, ponieważ kilka dni wcześniej przypadkiem spotkała Stylesa na siłowni, gdzie chciała po cichu pobiegać na bieżni przez jakiś czas. Absurdalnym wydawało się, żeby facet podnoszący tamtego dnia ciężary i ten tutaj zaczerwieniony chłopak siedzący obok niej byli tą samą osobą.

– Masz długopis? – zapytał Harry, lekko zakłopotany. – W moim skończył się wkład. – Uniósł swój zielony długopis na tyle, by panna Dawn mogła go dostrzec. Ta sięgnęła do swojej torby, wyjęła pierwszy lepszy cienkopis i podała mu go, nie wypowiadając przy tym ani słowa. Była trochę zdziwiona, że jest on jedyną osobą na tej sali nie notującą za pomocą komputera. – Dzięki. – Wyszczerzył się do niej.

Chwilę w pomieszczeniu było słychać jedynie niski głos wykładowcy i odgłos stukania studentów w klawiaturę.

– Tobie też tak okropnie chce się spać?

W odpowiedzi lokaty dostał jedynie krótkie kiwnięcie głową.

– Może trochę mojej kawy? Jeszcze ciepła.

Echo postanowiła ignorować lokatego osobnika, aż ten stwierdzi, że nie warto próbować. Po pięciu minutach prób rozpoczęcia jakiejkolwiek konwersacji, wreszcie się udało.

 

Echo sobotnie poranki spędzała zazwyczaj w supermarketach, robiąc zakupy. Wtedy było tam najmniej ludzi, bo kto by odpuścił sobie spanie do dziesiątej, jeżeli ma taką możliwość? Tylko i wyłącznie panna Dawn, ot kto.

W każdym razie była jedną z niewielu. Okazuje się, że Louis Tomlinson też woli uzupełniać zapasy spożywcze o godzinie ósmej rano w sobotę, bo wpadła na niego któregoś razu w alejce z nabiałem.

– Przepraszam, chyba ciągle jeszcze śpię – wyznał wtedy szatyn, uśmiechając się lekko i poprawiając okulary, które ześlizgiwały mu się z nosa.

– Nie szkodzi – odparła po chwili mierzenia go wzrokiem. Rzadko kiedy odzywała się do właściwie nieznajomych osób, ale było tak bardzo wcześnie, a jej typowe zachowanie zżerało masę energii. W duchu porządnie odetchnęła, na zewnątrz tylko uniosła lekko brwi.

– Um, jesteś z mojego uniwersytetu. Zorza, prawda? – zapytał niepewnie i przechylił głowę lekko w prawo. Wydawał się naprawdę miły, a to nie wróżyło niczego dobrego. Cookie kiedyś jej o nim wspominała, podczas jednej z wielu jednostronnych rozmów pomiędzy dwójką, i na pewno mówiła, że studiuje aktorstwo. Tacy potrafią udawać godnych zaufania, a potem zostawić człowieka na pastwę losu w najmniej oczekiwanym momencie. Nigdy nie wiadomo czy są szczerzy, czy może akurat grają.

Dziewczyna lekko pokiwała głową i zabrała się za trudny wybór pomiędzy Goudą a Maasdamerem.

- Mam na imię Louis – oznajmił tamten. Odczekał kilka sekund, a gdy towarzyszka nie odezwała się słowem, schował dłonie do kieszeni jeansowej kurtki. – Najwidoczniej nie chcesz gadać. Rozumiem to. – Uśmiechnął się do niej wesoło, gdy ta wciąż w ciszy przyglądała się serom. – I weź Goudę – dodał na koniec i oddalił się w stronę wędlin. Blondynka podążyła za nim wzrokiem. Zastanawiała się, co ten chłopak ukrywa.

Wydawał się dziwny, ale przynajmniej jako jeden z niewielu uszanował to, że nie miała ochoty na żadne rozmowy.

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#3: honey life is just a classroom

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#4: if i may just take your breath away

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#5: cause we both know how this ends

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#6: maybe just a touch of a hand

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#7: all the voices in my mind

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#8: she's a silver lining, lone ranger riding through an open space

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

#9: i could scream forever

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...
~

You might like mysti's other books...