I Hate You (l.r.h.)

 

Tablo reader up chevron

ihy

❝ Nienawidzę cię. Nienawidzę cię tak bardzo, że aż kocham.❞

 

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział pierwszy

         -Przepraszam...- wyszeptał w jej włosy, zamykając lekko oczy, do których zaczynały napływać pierwsze łzy. -Tak będzie lepiej skarbie, tak będzie lepiej...- jego głos zaczynał się łamać oraz ściszać, a powiekom coraz trudniej utrzymać było cisnące się na poliki krople łez. W końcu zaczęły one znaczyć wąskie ścieżki na jego delikatnej, bladej skórze, którą przycisnął lekko do czoła stojącej pod nim blondynki. Otulił ją swoimi ramionami, chowając przy sobie. Nie chciał jej stracić, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że tak będzie po prostu lepiej i lżej. 

          -Ja... Ja nie chcę znowu zostać sama. Proszę, nie zostawiaj mnie. Nie rób mi tego.- szeptała, tuląc się do jego torsu oraz mocząc jego koszulkę swoimi łzami, które niepohamowanie wypływały z jej oczu. Z każdą chwilą było ich coraz więcej i więcej, twarz blondynki była więc już cała mokra. Nie chciała stracić kolejnej, ważnej w jej życiu osoby. Sama myśl o tym, że mogłaby ponownie zostać sama ze swoimi problemami, bez osoby, z którą mogłaby dzielić każdy kolejny dzień, wprawiała ją w rozpacz. W jej sercu panowała teraz ogromna pustka, czuła że powoli umiera cząstka jej. A cząstką tą był właśnie on. 

          -Żegnaj.- złożył ostatni pocałunek na jej ustach oraz czole, stawiając powoli kroki w tył. Dziewczyna trzymała z całych sił jego ręce, które poczęły niebezpiecznie opuszczać jej uścisk. W końcu nadeszła chwila, gdy nie czuła ich już w ogóle, a jego skóra po raz ostatnio musnęła jej nadgarstek. -Żegnaj...- szepnął już ostatni raz i otarł spływające po twarzy łzy. Następnie obrócił się na pięcie w tył i z bijącym jak młot sercem, zaczął oddalać się od zapłakanej dziewczyny, która upadła z bezsilności na kolana. Spojrzał jeszcze na jej delikatne rysy twarzy oraz oczy, które teraz stały się szare, pozbawione blasku. Przełknął głośno ślinę i spuścił głowę, odchodząc już na zawsze. 

~*~

         Uderzała z całych sił o zawieszony w pokoju worek treningowy, całkowicie zapominając o wcześniejszym założeniu rękawic. Skóra jej dłoni stała się więc szybko cała zaczerwieniona, zaczęła także przeraźliwie piec. Zaciskała jednak mocno zęby, starając się zignorować ten ból fizyczny, który w porównaniu do tego psychicznego był niczym. Skupiała się na uderzaniu w worek, wyobrażając sobie, że w ten właśnie sposób pozbywa się wszystkich negatywnych emocji. Do uderzeń dołączyły wkrótce donośne krzyki, które przebiły tą okropną ciszę panującą w całym domu. Odgłosy, które wydobywały się z jej ciała były tak nieludzkie i głośne, że niewątpliwie słychać je było nawet na ulicy. Nie przejmowała się jednak taką drobnostką, w chwili tamtej liczyła się tylko ona i złość, która zawładnęła jej całym ciałem. Złość, rozczarowanie, żal. Te uczucia kłębiły się teraz w zakątkach jej wnętrza. 

          W końcu poczuła, jak traci już wszystkie siły oraz traci kontrolę nad swoim słabnącym ciałem. Opadła więc bezradnie na podłogę, czując jak do jej oczu zaczynają napływać słone łzy. Próbowała zatrzymać je w kącikach swoich oczu, zaciskając mocno powieki, a także usta, z których teraz powstała prosta, cienka linia. Nie udało jej się to jednak, gdyż po chwili po jej policzku spłynęła pojedyncza łezka, znacząc tym samym wąską dróżkę na jej bladej skórze. Czując, że nie wygra z napływającą nadal cieczą, otworzyła szeroko oczy i pozwoliła wtargnąć jej na poliki, które w jednej chwili stały się całe mokre. Krople łez mieszały się z kropelkami potu. Leżała tak przez dłuższą chwilę, wciąż wydobywając z siebie te okropne odgłosy, obijające się o ściany pokoju. Była słaba psychicznie, nie potrafiła zapanować nad swoimi emocjami. Nie potrafiła skrywać swoich uczuć, bo słabość zawsze była silniejsza i przeważała nad nią. Choć silna fizycznie, słaba psychicznie.

         Uniosła się w górę na łokciach i spojrzała w stronę zdjęcia, które znajdowało się na stoliku nocnym przy jej łóżku. Przedstawiało ono ją i chłopaka, który był jedyną osobą jaką posiadała. Był całym jej życiem, powietrzem, wsparciem, nadzieją na lepsze jutro. Od kiedy odszedł, pozostawiając ją samą, nie miała już siły do walki z życiem. Każdego dnia zastanawiała się, jak wspaniale byłoby opuścić tą planetę i przejść do tego lepszego świata. Nie musiałaby już martwić się o nic więcej, nie musiałaby cierpieć. Nie czułaby nic, nie słyszała, nie widziała, jej serce przestałoby bić, nie musiałaby wdychać zabijającego nas każdego dnia powietrza, a przede wszystkim nie musiałaby już żyć. Przestałaby istnieć, zostałaby już tylko wspomnieniem. Była jednak tchórzem i nie potrafiła od tak z dnia na dzień odejść z tej planety. Jedyne bowiem co ją trzymało jeszcze na tej planecie był właśnie ON. Wciąż miała nadzieję, że jeszcze kiedyś dane będzie im się spotkać, znów wpadnie w jego ciepłe, bezpieczne ramiona, ujrzy te niebieskie, wiecznie uśmiechnięte oczy oraz usłyszy jego kojący głos, który każdego dnia pocieszał ją i umacniał. 

          Z dnia na dzień nadzieja na to, że kiedykolwiek znowu się spotkają, nikła jednak coraz bardziej. Przestawała już wierzyć w to, że nadejdzie jeszcze kiedyś dzień, gdy spojrzy ponownie w jego oczy i ujrzy jego szeroki uśmiech, którym darzył ją każdego ranka, że usłyszy, iż jest jego skarbem. Że usłyszy te dwa cholerne słowa "kocham cię", które szeptał jej zawsze na dobranoc do słuchawki telefonu. Że jeszcze choć raz w swoim życiu będzie mogła zasnąć na jego unoszącej się powoli w dół i w górę klatce piersiowej. Przestawała wierzyć... 

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział drugi

          Patrzyła prosto w jego rozanieloną twarz oraz niebieskie, mroźne tęczówki, w których aktualnie tańcowały niewielkie iskierki szczęścia. Uśmiechał się do niej swoim ciepłym uśmiechem, a jego duża, ciepła dłoń ułożona była na jej bladym policzku, który co chwila lekko gładził. Wpatrywali się w siebie bez słów, uśmiechając przy tym i ciesząc się każdą kolejną minutą spędzoną w swoim towarzystwie. 

          -Jest już późno.- zaśmiał się w końcu chłopak, przerywając tą powstałą pomiędzy nimi, niezręczną ciszę. Dziewczyna była jednak na tyle zatopiona w jego oczach, że nie usłyszała słów chłopaka i wciąż siedziała przed nim, z szerokim uśmiechem na swojej twarzy. Blondyn ponownie zachichotał uroczo pod nosem i zdjął swoją dłoń z jej polika, na co Brooklyn powróciła natychmiast do świata żywych. Potrząsnęła lekko głową i spuściła wzrok, jakby wstydziła się trochę swojego zachowania.

          -Przepraszam.- mruknęła pod nosem, a jej policzki zapłonęły rumieńcem, na którego widok chłopak poczuł, jak jego ciało zalewa fala gorąca, a przyjemne ciarki przeszywają go na wylot. Uśmiechnął się pocieszająco do blondynki i wstał z łóżka, aby udać się do laptopa, przed którym zasiadł. Zaczął nerwowo stukać coś w jego klawiaturę, a gdy w końcu skończył, w całym pokoju rozległa się dobrze znana dziewczynie oraz chłopakowi piosenka.

          -Wiem, że to twoja ulubiona.- powiedział i westchnął głęboko, gdy ujrzał, jak blondynka odpływa do innego świata, słysząc pierwsze słowa ,,Say Something". Piosenka ta należała do jej ulubionej dziesiątki, do dziesiątki, której nie znał nikt oprócz samej jej. Zadziwiło ją więc, że chłopak wiedział, iż jest to jedna z jej ulubionych piosenek. Skąd miał on takie informacje? Nie zastanawiała się jednak nad tym, a z lekko przymrużonymi oczami powoli bujała się na boki. W pewnym momencie poczuła, że ktoś łapie ją w swe ramiona i przyciska mocno do swojej klatki piersiowej, jakby była tylko i wyłącznie jego własnością. Otwierając oczy, ujrzała nad sobą rozpromienioną twarz blondyna, który nachylił się lekko w stronę jej twarzy. 

          -Kocham cię, Brooklyn.- szepnął prosto w jej usta, a ta otworzyła szerzej oczy, nie dowierzając w wyznanie, jakie padło z ust jej przyjaciela. Zanim jednak zdążyła o cokolwiek zapytać, ten musnął swoimi wargami jej usta, uśmiechając się przy tym lekko. Dziewczyna nadal zdezorientowana, poczuła jak całe jej ciało oblewa fala gorąca, a serce zaczyna bić mocniej. Waliło ono niczym młot o jej klatkę piersiową, co czuł także chłopak, który teraz tulił tę niewielką istotę do swojej klatki piersiowej. Ściskał ją mocno, tak jakby upewniał się, czy aby na pewno ona tam jest i to co właśnie się dzieje, nie było przypadkiem głupim snem, wytworem wyobraźni.

          -Ja ciebie też.- wymsknęło się z jej ust, a on był już pewien. To nie był sen. 

~*~

          Siedziała w kącie pokoju, trzymając swoją głowę pomiędzy szczupłymi nogami. Po raz kolejny tamtego dnia płakała, nie potrafiła zatrzymać łez, które cisnęły się na jej poliki. A wszystko przez niego. Jego twarz wciąż nawiedzała jej głowę i nie dawała spokoju, a anielski głos, wypowiadający kiedyś w jej stronę mnóstwo czułych słów, obijał się o ścianki jej mózgu niczym piłeczka. Chciała zapomnieć o nim, o tym, że kiedykolwiek istniał i cokolwiek dla niej znaczył. Ale było to wręcz niemożliwe, gdyż tak czy siak on i tak wracał, dając o sobie znać. Każdy ruch, każdy najmniejszy krok, każde zajęcie, zakątek domu przypominał jej o nim i o tym, jak dobrze było jej u jego boku. Był najlepszą rzeczą, jaką spotkała w swoim życiu. Nigdy nie podniósł na nią głosu, troszczył się o nią, jak o cenną laleczkę z porcelany, uważając na każdym kroku, tak jakby miała zaraz stłuc się i rozpaść na miliony kawałków. Nigdy nie obrażał się o byle głupoty, zawsze wszystko jej wybaczał, a gdy to on popełnił jakiś błąd i sprawił, że ta poczuła się urażona, przepraszał do momentu, kiedy dziewczyna ulegała jego błaganiom i wybaczała mu. Był ideałem, jakich mało teraz na tej planecie. Chciał, aby była przy nim najszczęśliwszą osobą na całej ziemi i udało mu się. Była szczęśliwa. Właśnie, była. Od momentu, gdy wyjechał z Sydney do Londynu i zerwał z nią wszelkie kontakty, w życiu dziewczyny nastąpił okres smutku, wielu załamań. Jeszcze kiedy był on w Sydney, przy niej wiele razy powtarzała, że nie chce żyć. Że życie na tej planecie ją przerasta i ma tego serdecznie dość. Myślała nie raz o tym, w jaki sposób mogłaby ze sobą skończyć i raz na zawsze zniknąć z powierzchni ziemi. Ale wtedy nadchodził on i skutecznie powstrzymywał ją od tych myśli, był niczym jej anioł stróż. A ona, jako iż kochała go nad życie, znowu zaczynała się szczerze uśmiechać i przestawała myśleć o śmierci. Moment, w którym wyjechał, był więc powrotem myśli samobójczych, których z dnia na dzień przybywało do jej głowy. Coraz to nowsze pomysły na krótką i bezbolesną śmierć, napływały do jej głowy. Ale była tchórzem, do tego głupim, ponieważ wciąż łudziła się, iż jeszcze kiedykolwiek w swoim życiu ich drogi się spotkają. Ciągle żywiła w sobie tą niewielką nadzieję, że tak się stanie, choć z drugiej strony wiedziała, że to niemożliwe. 

          Otarła swoje mokre policzki rękawem bluzy i uniosła swoją głowę w górę, aby rozejrzeć się po pokoju. Natychmiast jej oczom ukazało się to cholerne zdjęcie, stojące przy jej łóżku na szafce. Przywoływało ono tyle negatywnych wspomnień, a jednak Brooklyn nie miała serca, aby od tak się go pozbyć. Było to jedno z wielu ich wspólnych zdjęć, jednakże dla niej było tym wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju. Zrobione ono było bowiem w dzień ich rocznicy. W momencie tamtym upłynęły dwa lata od kiedy byli ze sobą. Dwa najpiękniejsze w jej życiu lata, gdy był tylko i wyłącznie jej własnością. Dwa lata, które w większości spędziła w jego bezpiecznych ramionach. Dwa lata, po których nastąpiła rozłąka trwająca do tego dnia. Trzy lata. Dokładnie trzy lata upłynęły od ich ostatniego spotkania, ostatniego pocałunku, ostatniego spojrzenia skierowanego w swoją stronę, od momentu, gdy po raz ostatni jego ciepłe ramiona oplotły jej niewielkie ciało. I choć po tych trzech latach powinna już zapomnieć o tej dawnej miłości, ona nadal pamiętała i tęskniła. Co najgorsze, tęsknota zamiast zmniejszać się i powoli zanikać, każdego dnia pogłębiała się coraz bardziej. Każdego dnia tęskniła i kochała go coraz mocniej...

          Podniosła się z podłogi, zmierzając chwiejnym krokiem w stronę łóżka, na którym po chwili się ułożyła. Swoje ciało zakopała w białym prześcieradle, okrywając się nim po same uszy oraz wykorzystując go do otarcia swojej twarzy. Były na niej bowiem resztki łez, które nie zdążyły jeszcze zaschnąć na jej polikach. 

          -Say something, I'm giving up on you.- zanuciła ponuro pod nosem słowa ich ulubionej piosenki, wpatrując się pustym wzrokiem w zdjęcie w ramce przed nią. Byli na nim tacy szczęśliwi... A przede wszystkim byli na nim razem. Ona, jak zwykle, zamknięta w jego uścisku, a on uśmiechnięty od ucha do ucha, wtapiający swój policzek w jej jasne włosy. 

          -Nienawidzę cię, Luke.- wyszeptała resztkami sił i wyciągnęła swoją rękę przed siebie, aby dotknąć stojącego przed nią zdjęcia i pogładzić opuszkami palców znajdującą się tam postać blondyna. -Nienawidzę cię tak bardzo, że aż kocham.

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział trzeci

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział czwarty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział piąty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział szósty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział siódmy

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział ósmy

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dziewiąty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dziesiąty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział jedenasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dwunasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział trzynasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział czternasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział piętnasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział szesnasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział siedemnasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział osiemnasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dziewiętnasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dwudziesty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dwudziesty pierwszy

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dwudziesty drugi

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dwudziesty trzeci

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dwudziesty czwarty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

rozdział dwudziesty piąty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...
~

You might like pikalum's other books...