mess // hemmings

 

Tablo reader up chevron

let's begin

"Proszę Cię, daj mi choć jedną szansę..."

© 2014/2015 Stajls

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

00 - shaken up and shipping out

Analizował każde wypowiedziane przez nią słowo, każdy gest; spojrzenie, kryjące w sobie ciche błaganie o pomoc. Czuł, jak jego oddech przyspieszał, dłonie niekontrolowanie zaczęły się trząść, a głos w głowie podpowiadał ucieczkę. Ukłucie w sercu. Suchość w ustach. Pustkę. Po raz pierwszy w życiu był naprawdę przerażony; nie potrafił trzeźwo myśleć.

Usiadł na brzegu łóżka, by po chwili energicznie z niego wstać i zacząć krążyć między oknem, a drzwiami jej sypialni. Splecione dłonie ułożył na karku, by następnie ukryć w nich swoją twarz i zetrzeć kropelkę potu, która zdążyła pojawić się na czole. Jego oddech był ciężki. Zacisnął powieki najmocniej jak potrafił i zaczął odliczać do dziesięciu. Jeden, dwa, trzy... Zatrzymał się. Z trudem spojrzał na chude ciało dziewczyny, które szczelnie okryła jego bluzą. Jej twarz była blada. Oczy czerwone od płaczu. Jej dłonie nie nadążały za łzami, które strumieniami leciały po jej zaróżowionych policzkach. Trzęsła się. Była przerażona, a on bezsilny.

Drżącą dłonią włożył telefon do kieszeni czarnej kurtki, po chwili to samo zrobił z kluczami. Wypuścił powietrze ustami, a następnie zachłysnął się kolejną dawką tlenu, mając wrażenie, że w pomieszczeniu robi się go coraz mniej. Czuł wzrastającą temperaturę. Przerażała go cisza przerywana jedynie przez jej ciche łkanie. Rzucił ostatnie spojrzenie w jej stronę. Siedziała na podłodze, oparta o ramę łóżka, mocno ściskając nogi, które przyciągnęła do siebie na tyle mocno, że przylegały do jej klatki piersiowej. Nieobecnym wzrokiem patrzyła przed siebie, nie obdażając go ani jednej spojrzeniem. Bała się na niego spojrzeć. Bała się jego reakcji. Bała się tego, co miało teraz nastąpić.

Założył kaptur na zmierzwione włosy. Wyciągnął prawą dłoń w stronę drzwi, by po krótkiej chwili namysłu nacisnąć na klamkę i nie oglądając się za siebie, wyjść. Czując pojedynczą łzę spływającą po jego policzku, ruszył w stronę schodów. Zbiegł po nich najszybciej, jak tylko potrafił. Potrzebował świeżego powietrza. Potrzebował samotności. Potrzebował, by po raz kolejny przeanalizować to, co właśnie się stało. Musiał po raz kolejny odtworzyć w swoich myślach tą rozmowę. Te słowa, które uderzyły w niego z taką siłą.

Wiedział, że to jego wina, lecz nie chciał przyznać tego przed samym sobą. Próbował wmówić sobie, że to tylko kolejny koszmar, z którego obudzi się z krzykiem. Nie mógł przyjąć do świadomości tego, że to wszystko działo się naprawdę. Wciąż słyszał, jej głos, który jakby echem odbijał się w jego głowie. Te kilka słów, które zupełnie zmieniły jego życie. Jego plany na przyszłość. Ich plany.

 

"Luke, będziemy mieli dziecko."

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

01 - talking like we used to do

dwanaście miesięcy później

 

Zagubiony gdzieś między swoimi myślami, a zmartwieniami nie zauważył, że jedna z  agresywnie szarpanych przez niego strun została zerwana, a ciemnooki brunet przygląda mu się z troską. Patrząc tępo w bliżej nieokreślony punkt, nie przerywał gry na gitarze, która przychodziła mu z ogromną łatwością; nie musiał spoglądać na instrument, ani szczególnie skupiać się przy zmienianiu akordów - muzyka jakby sama wypływała z pod opuszków jego palców. Zupełnie nie zwracając uwagi na melodię, tworzył serię przypadkowych nut, które po dłuższej chwili zapisywał na pogniecionej kartce leżącej tuż przed nim.

Luke był typem człowieka, który nieustannie pracował. Nie lubił marnować czasu na nieistotnie w życiu kwestie i skupiał się na tym, co wychodziło mu najlepiej. Całe swoje serce wkładał w pisanie kolejnych tekstów, układanie melodii i to, aby jego zespół prosperował tak, jak należy. Rzucając się wir w pracy, chciał zapomnieć o największym błędzie jego życia i choć w najmniejszym stopniu uporządkować ten cały bałagan, którego był sprawcą. Całymi dniami przesiadywał w małym studiu nagraniowym, przekazywał chłopakom z zespołu najważniejsze informacje i wspólnie tworzyli muzykę, która już wkrótce miała ujrzeć światło dzienne. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy i nieprzespanych nocach, dostali propozycję podpisania kontraktu z jedną z najlepszych wytwórni muzycznych w Sydney i wiedzieli, że nie mogą zmarnować tak ogromnej szansy.  Spełnienie ich najskrytszych marzeń czekało tuż za rogiem i nic nie mogło stanąć na drodze do szczęścia.

Nie wszystko jednak było tak, jak powinno. Poczucie winy zżerało Luke’a od środka i nie opuszczało go choćby na chwilę. Był świadom tego, co się stało, lecz wciąż nie mógł dopuścić do siebie tej myśli. Wciąż męczyła go świadomość tego, że przez niego Blair jest zdana sama na siebie. Nie docierało do niego to, że samotnie wychowuje dziecko. Ich wspólne dziecko.

Przez swój egoizm i ślepe dążenie do wyznaczonych sobie celów, stracił nie tylko dziewczynę, ale także owoc ich miłości. Był na siebie wściekły. Zżerało go poczucie winy. Nie potrafił pojąć tego, co kierowało nim w momencie, kiedy postanowił pozbyć się problemu, który paradoksalnie prześladował go przez ostatnie dwanaście miesięcy - o każdej porze dnia i nocy.

Nie znał nawet płci dziecka. Nie widział tego, jak dorastało przez ostatnie sześć miesięcy, nie mógł trzymać go w swoich ramionach, ani być wsparciem dla Blair. Jednego był pewien - mimo tego, że z dnia na dzień zniknął z ich życia, dziewczyna radziła sobie dobrze w roli matki. Od zawsze była wrażliwa i opiekuńcza i nie raz rozmawiali o założeniu rodziny, lecz żadne z nich nie przypuszczało, że stanie się to tak wcześnie. A na pewno nie spodziewali się tego, że Luke okaże się być tchórzem, który ucieka od odpowiedzialności, która spoczywała również na jego ramionach.

Niechętnie odłożył gitarę na bok i podniósł wzrok, by zobaczyć bruneta siedzącego na skórzanej kanapie, który patrzył na niego wyczekującym wzrokiem. Westchnął ciężko i podnosząc się z podłogi, usiadł obok przyjaciela, by po chwili poczuć jego dłoń na swoim ramieniu.

- Stary, teraz albo nigdy. - uśmiechnął się pokrzepiająco, a Luke wymusił blady uśmiech. Wiedział, że szczera rozmowa z Blair jest jedynym wyjściem z tej przytłaczającej sytuacji i choć istnieje możliwość, że dziewczyna nigdy mu nie wybaczy, a jemu nie będzie dane wychowywać swoje własne dziecko, będzie świadom tego, że próbował. Wiedział, że tego właśnie chce. Wiedział, że musi naprawić błędy przeszłości i udowodnić dziewczynie, że pragnie tego, by wspólnie uporządkowali ten bałagan, który pojawił się w ich życiu.

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

02 - you can tell me what you see

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

03 - check me in and check me out

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

04 - it was only me and you

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...
~

You might like stajls's other books...