Dręczyciel [yaoi]

 

Tablo reader up chevron

[1] Nowy w szkole

Alan's POV

"Dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej szkole. Nie mogę się doczekać!— pomyślałem, podczas zakładania swojej nowej ukochanej bluzy."

Spojrzałem w lustro. Moje przydługie niebieskie opadały na twarz jak u chłopca z anime. Uwielbiałem je! Były wspaniałe. Delikatnie za duża szara bluza zakrywała całe moje kościste dłonie.
  — Alan! Spóźnisz się do szkoły! — Krzyknęła z dołu moja mama.
 — Nie mów mi jak mam żyć! — Odkrzyknąłem. 
 — Tak długo jak żyjesz pod moim dachem, będę ci mówić! — Powiedziała mama i słyszałem, jak zaczęła się głośno śmiać.
Zszedłem na dół i wziąłem kilka onigiri.
  — Jej, moje ulubione śniadanie! — Powiedziałem i pocałowałem mamę w policzek. — Dzięki.
 — Nie wierzę, że to robię. — Moja mama udała załamaną.
 — Ittekimasu!
  — Uważaj na siebie.
Wybiegłem z domu i pokierowałem się w stronę nowej szkoły. Przeniosłem się w drugiej klasie z powodu pracy mojego taty. Jestem ciekaw jacy ludzie będą w nowej szkole! W poprzedniej nie  miałem zbyt wielu znajomych. No dobra, w ogóle nie miałem znajomych. Smuteczek. Ludzie uważali za dziwne fakt, że jestem otaku. Ale przecież ja nic dziwnego nie robię! Co jest takiego nienaturalnego w tym, że całe dnie siedzę i oglądam anime? To moja pasja, czy ktoś uważa za dziwne, gdy ludzie grają w CS'a 24 na dobę? Nie. Więc co oni do mnie mają? Zresztą, nieważne. Mam nadzieję, że w tej szkole znajdę przyjaciół i kogoś z taką samą pasją jak ja. 

Wszedłem do szkoły. Była ogromna! Jak całe to miasto. Mieszkałem na wsi, więc chodziłem do malutkiej wiejskiej szkoły, która nie mogła się równać nawet w najmniejszym stopniu z tą. Rozejrzałem się wokół. Rządy niebieskich szafek rozciągały się przez cały korytarz. Mój ulubiony kolor! Ilu tu było ludzi. Całe tłumy. Jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi w jednym miejscu. No chyba że na wyprzedaży w Lidlu. Zacząłem się przeciskać przez tłum. Nagle na kogoś wpadłem. Zachwiałem się do tyłu i spojrzałem w górę. Przede mną stał bardzo wysoki chłopak o piękny kruczoczarnych włosach i oczach w kolorze błękitnego nieba. Był dobrze zbudowany i tak przystojny, że chyba wszystkie dziewczyny w szkole na niego leciały.
  — Ah, gomenasai! — Powiedziałem.
 — Uważaj jak łazisz, knypku! — Odpowiedział wściekłym głosem chłopak.
 — Przepraszam! — Odpowiedziałem, schyliłem głowę i złożyłem ręce jak do modlitwy w geście przeprosin.
 — Co kurwa? Kolejny mangozjeb? Nigdy nie widziałem cię w tej szkole, przybłędo. Jesteś nowy?
 — Hai! Jestem Alan, miło mi cię poznać!
 — A mi ciebie nie. Czy ja cię pytałem jak się nazywasz? Mam to w dupie. Znaj swoje miejsce w tej szkole. Zjeżdżaj już, krasnalu. —  Powiedział chłopak i odszedł.

Jaki niemiły gość. Rozejrzałem się wokół. Wszyscy patrzyli się na mnie dziwnym wzrokiem. Przepełnionym zdziwieniem i... współczuciem? Szeptali coś między sobą, a gdy złapałem z kimś kontakt wzrokowy, od razu odwracał głowę w drugą stronę. O co im chodziło? Zignorowałem to i pokierowałem się w stronę klasy. Mimo to spóźniłem się trochę na lekcję, bo nie mogłem znaleźć sali. Ta szkoła była zdecydowanie za duża. Wszedłem do klasy i rozejrzałem się wokół.
  — Alan, jesteś. — Powiedziała nauczycielka. Była to elegancka kobieta w średnim wieku z rudo-czerwonymi włosami związanymi w koka i czarnymi dużymi kujonkami na nosie. Miała prawie takie same okulary jak ja! Już ją polubiłem.
 — Dzień dobry. — Powiedziałem i uśmiechnąłem się do nauczycielki. — Przepraszam za spóźnienie.
 — Nic się nie stało. —  Odpowiedziała i skierowała się w stronę reszty klasy. — Poznajcie Alana Hall'a. Od dzisiaj będzie uczęszczał do naszej szkoły.
  — Kyaaa, ale słodziak! — Usłyszałem kilka dziewczęcych głosów gdzieś z tyłu klasy. Lekko się zarumieniłem na te słowa.
  — O mój Boże, patrzcie jak śliczne się rumieni! — Powiedziała jakaś dziewczyna.
 — Cisza już! — Skarciła je nauczycielka. — Alan, proszę wybierz sobie jakieś miejsce.
W klasie były tylko dwa wolne miejsca. Ławka na samym końcu przy oknie i ławka obok niej. Postanowiłem wybrać tę przy oknie. Usiadłem i zorientowałem się, że wszyscy się na mnie gapią. Nagle jakaś dziewczyna przede mną szepnęła: 
  — Pssst! Szybko, przesiądź się póki masz jeszcze szansę!
  — Co? Czemu? — Zapytałem zdezorientowany.
  — Pospiesz się! 
Nagle usłyszałem huk drzwi, a do klasy wszedł ten sam chłopak, którego spotkałem na korytarzu.
  — Dobry, pani psor. Sorry za spóźnienie. 
 — Kolejne spóźnienie, Tony. Siadaj. — Odpowiedziała nauczycielka i zaczęła pisać coś w dzienniku. 
Tak zwany Tony skierował się w moim kierunku. Stanął tuż przed moją ławką i spojrzał na mnie z pogardą.
  — Co ta mała gnida robi na moim miejscu? — Burknął. 
  — Ej, bądź bardziej uprzejmy. — Mruknąłem do niego.
 — Ha?!— Chłopak złapał mnie za kołnierz i podniósł do góry. — Jak na gościa, który ma metr pięćdziesiąt wzrostu masz nieźle wygadane!
  — Ej! Wypraszam to sobie!— Zaprotestowałem.— Mam metr pięćdziesiąt pięć!
Tony wybuchnął pogardliwym śmiechem. Spojrzałem błagalnym wzrokiem na nauczycielkę, ale ta jedynie odwróciła głowę. Kim jest ten gość do cholery?
  — Zmiataj, śmieciu. — Powiedział Tony i rzucił mnie na podłogę.— Ciesz się, że mam dzisiaj dobry humor.
  — Co za dupek.— Mruknąłem do siebie pod nosem.
  — Coś ty powiedział?!— Spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.
  — Eek! Nic!— Powiedziałem przestraszony.
  — Teraz to ostro przegiąłeś, kurduplu! Po szkole się policzymy.
  — Ej, Tony, nie przesadzaj.— Odezwała się jakaś dziewczyna.— Jest tu nowy, daj spokój temu słodziakowi.
  — Zamknij się, Sam!— Warknął Tony.— Mam w dupie czy jest nowy czy nie. Musi nauczyć się zasad tu panujących.
Spojrzałem na niego wzrokiem zbitego psa.
 — Czego się tak gapisz? Po lekcjach z tyłu szkoły. Będę czekać. A tylko spróbuj nie przyjść, to nie żyjesz.
  — ...  
Nie wiedziałem co mam zrobić. Teraz to się poważnie zacząłem bać. Ale się udupiłem. I to pierwszego dnia szkoły. Czy naprawdę muszę być takim przegrywem?

__________________________________________

Opowiadanie to piszę razem z Misaki. Ja piszę z perspektywy Alan'a, a ona z perspektywy Tony'ego.
Jej wattpad -> wattpad.com/user/MisakiAida

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

[2] Coś jest nie tak...

Tony's POV

Dzień zaczynał się tak pięknie. Dopiero pierwszy dzień szkoły, a pierwsze klasy już się mnie boją. Po prostu bosko! Cała szkoła przestraszona jednego chłopaka. A tu nagle pojawia się jakiś niebiesko-włosy gnom i psuje mi humor. Jak on śmie mi podskakiwać? Od zawsze było wiadomo, czyli tak od 2 klasy gimnazjum, że to ja rządzę w tej szkole. Gówno mnie to obchodzi, że jest nowy i nie wie. Powinien przynajmniej okazać trochę szacunku osobom prawie dwa razy jego wzrostu.

Siedziałem teraz na kolejnej nudnej lekcji francuskiego, na moim miejscu, z którego przed chwilą wywaliłem tego gówniarza. Zajął on teraz ławkę obok mnie, co oznaczało, że chcąc nie chcąc, musiałem oglądać jego ryj dłużej niż kiedykolwiek bym chciał. 

Gdy nareszcie zadzwonił dzwonek byłem pierwszym, który znalazł się poza klasą. Samo przebywanie tam sprawia, że chce mi się rzygać. A do tego jeszcze ryj tego karła. Szybko skierowałem się na tył szkoły, do mojej ulubionej miejscówki. Znajdowała się ona przy sali gimnastycznej, przy ogrodzeniu. Była to mała, prawie zamknięta przestrzeń, której ściany pokryte były kilkunastoma warstwami graffiti. Siedzieli już tam moi przyjaciele.

- O Tony widzę, że jednak byłeś łaskaw się zjawić. - Powiedział Jack z kpiną w głosie.
- Właśnie. - Poparł go Will. - Mordowałeś kogoś czy co? - Odparł, śmiejąc się pogodnie.
- Jeszcze nie, ale po lekcjach tak. - Zaśmiałem się.
- No, no, dopiero po pierwszej lekcji, a ty już sobie znalazłeś ofiarę roku? - Zapytał Jack.
- I to nie zwykłą. Małego mangozjeba z niebieskimi włosami. - Odpowiedziałem rozbawionym tonem.
- Idziesz na lekcje? Przerwa się kończy. - Zapytał Will.
- Teraz matma, nie?
Przytaknął.
- Chyba w snach tej wiedźmy. - Zaśmiałem się.

Chłopaki, jako że mają tak złą reputację u tej staruchy, musieli iść i zarobić przynajmniej kilka dwójek, aby im odpuściła. Ja na szczęście dumnie zdałem z tróją, więc mogę mieć wywalone przez około miesiąc. Dłużej już nie myśląc, co nie było moją dobrą stroną będąc szczerym, położyłem się na naszej starej kanapie ukradzionej z pokoju nauczycielskiego. Nie wierzę, że jej jeszcze nie znaleźli. Zamknąłem oczy i już po chwili zasnąłem.

Obudził mnie głośny dzwonek. Z niechęcią podniosłem się do pozycji siedzącej. Spojrzałem na zegarek w telefonie. Było już po lekcjach, co oznaczało ustawkę z tym leszczem. Tak szczerze to w głębokiej dupie miałem tą całą walkę i chętnie poszedłbym do domu. Ale nikt nie będzie się mi przeciwstawiał. 

Nagle usłyszałem głośny krzyk i uderzenie. Podniosłem się szybko. Przecież nie przegapię żadnej walki, która odbywa się na terenie szkoły. Ale to nie było nic w tym stylu. Zobaczyłem Jack'a niosącego tego małego gówniarza za kołnierz. Spojrzałem na niego zdziwiony.

- Kurdupel chciał spieprzyć. A że jest on jedyną osobą odpowiadającą opisowi, to postanowiłem go przynieść.

- Dzięki, Jack. - Uśmiechnąłem się. - Postaw go tutaj. - Pokazałem miejsce przede mną.

Jack zrobił o co prosiłem i oddalił się, wiedząc co czeka małego. Krasnal spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

- W dupie mam te twoje kundle oczka. Możesz se tak patrzeć na swoją matkę jak chcesz czekoladę w sklepie. Na mnie to nie działa. - Powiedziałem i złapałem go za kołnierz. - Ostatnie życzenie?

W jego oczach zgromadziły się łzy, które już po chwili zaczęły spływać mu po policzkach. I w tym momencie mój mózg się zaciął. Nie mogłem oderwać wzroku od jego srebrnych oczu. Błyszczały jaśniej od gwiazd i nie wiem czy była to zasługa łez czy miał takie naturalnie. Zanim się zorientowałem, patrzyłem się na niego już przez jakiś czas. A on nie był do końca pewien, co się dzieje. Trząsł się niemiłosiernie i wyglądał jak wystraszony szczeniaczek. Taki mały chichuachua w zimnym pomieszczeniu. Nawet przez ubranie mogłem czuć jego szybkie bicie serca. Podniosłem pięść, aby go uderzyć, na co on zamknął oczy, przekręcił głowę w bok i wydał z siebie przytłumiony pisk.

I wtedy stało się coś czego nie mogłem wytłumaczyć. Puściłem go, a on upadł na ziemię, patrząc się na mnie przestraszonym wzrokiem. Stałem w miejscu patrząc się w jego oczy a on w moje. Najprawdopodobniej tak samo jak ja nie wiedział co się stało. Odwróciłem się szybko.

- Spieprzaj - powiedziałem najostrzejszym tonem jakim umiałem - bo zmienię zdanie.

Nie musiałem dwa razy powtarzać. Chłopak zerwał się szybko i pobiegł w stronę wyjścia ze szkoły. Wróciłem do mojej miejscówki gdzie napotkałem zdziwiony wzrok moich przyjaciół. Nic nie mówiąc, rzuciłem się na kanapę.

-Stary - zaczął Will - co to było do kurwy nędzy? Miałeś sprać tego dzieciaka.
- Zamknij mordę Will. - Warknąłem. - Nie mam ochoty na rozmowy.

Jack siedział cicho w kącie i kończył palić papierosa. On również patrzył na mnie jak na kosmitę, i szczerze nie dziwie się. W końcu byłem znany z tego, że nie miałem litości. Nie liczyło się dla mnie czy osoba była facetem czy dziewczyną. Jeżeli obrazisz mnie, trafisz do szpitala. I tak było aż do teraz. Czemu jakiś niebiesko-włosy gówniarz musiał się pojawić. Jeżeli to się rozniesie po szkole to moja reputacja runie. I będę znany z tego, że oszczędziłem jakiegoś kundla, ale tak się nie stanie. Bo może ten mały jakkolwiek ma na imię jeszcze o tym nie wie, ale jak raz zadarłeś z Tony'm Watts'em to przez dłuuuuugi czas się go nie pozbędziesz...

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

[3] Przyjaciel

Alan's POV.

Biegłem do domu ze łzami w oczach. Myślałem, że zginę! Jak dobrze, że się nade mną zlitował... Tylko dlaczego? W jego oczach widziałem żądzę krwi. Ale później... później widziałem jedynie lekkie zdziwienie i zmieszanie. Dziwny gość. I straszny. Nie mogę z nim więcej zadzierać...

Wszedłem do domu i szybko wbiegłem na górę, zamykając się w pokoju. Usłyszałem pukanie do drzwi.
  — Alan? Wszystko w porządku?— Zapytała mama.
 — Tak.— Odpowiedziałem lekko drżącym głosem.
 — Coś się stało?
Spróbowałem uspokoić ton.
 — Nie, wszystko w porządku. Zdrzemnę się, jestem zmęczony.
 — W porządku, ale za godzinę zejdź na obiad.
 — Okej.
Ocierając wciąż jeszcze lecące łzy, wziąłem swojego laptopa. Odpaliłem stronę z najnowszymi informacjami ze świata anime i mangi.
 — O MÓJ BOŻE!— Krzyknąłem na cały głos.— Niedługo wychodzi drugi sezon mojego ulubionego anime!
Byłem tak podekscytowany, że natychmiast zapomniałem o strachu. Zobaczyłem nowe oficjalne fanarty na twitterze twórców anime. Od razu wszystkie pobrałem i najlepszego z nich ustawiłem na tapetę. 
  — Perfecto-desu!— Powiedziałem do siebie.
Przeglądając resztę informacji zobaczyłem, że wyszła nowa manga yaoi od Shu-sensei. Zbiegłem po schodach.
  — Mamo, idę do empiku!— Krzyknąłem i zacząłem zakładać buty.
  — Miałeś iść spać. — Powiedziała.
 — Ale nie mogę przegapić takiej okazji!
 — Przecież możesz to kupić jutro czy nawet za kilka dni.
 — Ale tylko dzisiaj jest premiera! Ittekimasu!
 — Eh, co ja z tobą mam.— Westchnęła mama.— Wracaj szybko.
Pognałem w stronę empiku. Stanąłem przy szafkach z mangami. Obok mnie stanął jakiś gość. Zaraz... On był z mojej klasy. Nazywał się Henry, czy jakoś tak. Wyglądał jak typowy nerd, okulary sklejone taśmą klejącą na nosie, przylizane włosy z przedziałkiem na środku i krawat paskudny jak u Yuuriego z Yuri!!! On Ice.
Powędrowałem wzrokiem po całej półce i nagle dostrzegłem ostatni egzemplarz mojej ukochanej mangi. Od razu wyciągnąłem po nią rękę, a w tym samym czasie zrobił to Henry.
  — Ej, pierwszy to zauważyłem.— Zacząłem.
 — Ale stary, to ostatni egzemplarz!
 — Myślisz, że ślepy jestem? Właśnie dlatego tak mi na nim zależy!
 — Mi też!
 — Hmmm... To zróbmy tak. Kupimy ją na spółkę i najpierw przeczytam ja, a potem dam tobie.— Zaproponowałem.
 — No ok. Niech ci będzie. 
  — Ale ja ją potem zatrzymam!
 — Ej... nie bądź wiśnia!
"Typowy nerdowski tekst.— Pomyślałem."
  — Przypominam ci, że to ja ją pierwszy zauważyłem.
  — Eh, no oki. — Westchnął Henry.— Ty się nazywasz Alan, tak?
 — Tak. Ty jesteś Henry, o ile dobrze pamiętam?
 — Dobrze pamiętasz. Miło spotkać fana tego samego co ja.
 — No dokładnie!— Uśmiechnąłem się.
 — Ale za to jesteś głupi jak but.— Pocisnął mi nerd.
 — Czemu?— Zapytałem zdezorientowany.
 — Zadarłeś z Tonym Wattsem. Nikt normalny nie odważyłby się tego zrobić.
 — O co wam w ogóle z nim chodzi? Kim on jest? I czemu odnoszę wrażenie, jakby nawet nauczyciele się go bali?
 — Bo się boją? Normalnie dyrektor wydaliłby go z tej szkoły już dawno temu, ale że się go boi, to tego nie zrobił. Tony ma chyba rekord w wysyłaniu ludzi do szpitala. W ciągu jednego roku potrafi wysłać do kilkudziesięciu osób.
 — O mój Boże... — Złapałem się za głowę.— Kim on do cholery jest?
  — Zwykłym delikwentem, ale za to jakim strasznym. Na dodatek ma dwóch swoich koleżków, którzy zawsze mu towarzyszą. Są równie straszni jak on, chociaż to on jest ich liderem, dlatego każdy najbardziej boi się Tony'ego. Jest znany z tego, że nikogo nigdy nie oszczędza. Bez względu na płeć.
  — Więc dlaczego... — Szepnąłem pod nosem.
 — Co tam mruczysz?— Spojrzał na mnie chłopak.
 — Nie, nic... Chodźmy do kasy.
 — Okej.
Zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu.
 — Pokażę ci fajny park.— Zaproponował Henry.— Słyszałem, że jesteś nowy w mieście, więc pewnie jeszcze nie znasz wszystkich miejsc.
 — Okej, dzięki.
Skierowaliśmy się w stronę, w którą prowadził Henry. Gdy doszliśmy na miejsce, moim oczom ukazał się przepiękny, zielony park, przepełniony kolorowymi kwiatami i drzewami z liśćmi w najróżniejszych kolorach. Zdziwiłem się, ponieważ jeszcze nie było jesieni.
 — Jak tu pięknie!— Powiedziałem zachwycony.
 — Co nie? Chodź, usiądziemy i przeczytamy mangę.
 —  Okej.— Odpowiedziałem i skierowałem się w stronę pobliskiej ławki.
Otworzyłem mangę i razem z Henrym zaczęliśmy czytać. Była to manga yaoi, więc jak tylko doszło do tej sceny, od razu spaliłem buraka. Zerknąłem na Henry'ego, który miał taki sam wyraz twarzy jak ja.
  — Więc...— Zaczął niepewnie chłopak.— Jesteś gejem?
 — Zgaduję, że tobie mogę powiedzieć. Tak, jestem.
 — Cieszę się, że nie jestem sam.— Widać było, że chłopakowi ulżyło po usłyszeniu moich słów. Uśmiechnąłem się lekko.
 — Ja również. Jesteś pierwszą osobą poza moją mamą, która o tym wie. I chciałbym, żeby tak pozostało.
 — Nie no spoko, możesz na mnie liczyć. Poza tym ty też znasz już mój sekret.
 — Wracając. Ta manga była ekstra!
 — Co nie? Jak każda manga od Shu-sensei!
 — Potwierdzam! Ona jest genialna! Gdybym tylko ją spotkał, od razu bym ją wytulił i podziękował za te wszystkie wspaniałe mangi.
 — Obiło mi się o uszy, że w tym roku będzie na Prykonie*.
 — Co?! Serio?!
 — Tak.
 — O MÓJ BOŻE! MUSIMY ZDOBYĆ PODPIS!— Krzyknąłem podekscytowany.
 — Wiem!
 — Jedziemy razem na Pyrkon?
 — No pewnie! Nie mogę się doczekać.
 — Ja też! Dobra, muszę lecieć, obiecałem mamie, że będę na obiad.
 —  Okej, tylko daj mi swój numer, to w razie czego napiszę.
 — Daj telefon to ci wpiszę. Dobra, masz. Lecę, narka!
 —  Pa!
Poszedłem szybkim krokiem w stronę domu. Byłem taki szczęśliwy! W końcu znalazłem znajomego! I to na dodatek otaku! I to jeszcze fudanshi**! To po prostu najgorszy, a zarazem najlepszy dzień mojego życia!

 — Tadaima!— Krzyknąłem zdejmując buty.
 — No w końcu. Chodź, jedzenie ci wystygnie.
 — Lecę.— Odpowiedziałem i skierowałem się w stronę pięknego zapachu.— Ramen!— Krzyknąłem ucieszony.— Dziękuję, mami!— Przytuliłem ją.
 — Nie ma za co. A teraz siadaj i jedz.
Usiadłem przy stole i chwilę się zastanowiłem.
 — Mami, tak sobie myślę...— zacząłem—  co ty dzisiaj taka miła dla mnie?
Mama się uśmiechnęła. 
 — To w ramach podziękowań za ten śliczny naszyjnik, który mi kupiłeś niedawno na urodziny.
 — Oj mamo, nie musiałaś.
 — Nie marudź tylko jedz.— Zaśmiała się.
 — Itadakimasu!

Po pysznym posiłku poszedłem do pokoju na górę i włączyłem Super Lovers już chyba po raz dziesiąty. Nim się obejrzałem, była już 20:00. Zszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś kanapki, po czym wróciłem do pokoju i odpaliłem muzykę. Oczywiście cała moja playlista to nightcore lub jakieś openingi, endingi lub inne soundtracki z anime i gier. Położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać, aż w końcu usnąłem. Obudziłem się jakąś godzinę później, więc postanowiłem pograć w nową grę, którą ostatnio kupiłem. Siedziałem tak kilka godzin, a gdy spojrzałem na zegarek, zobaczyłem, że dochodzi 2:00.
"Eh, jeszcze z pół godzinki.— Pomyślałem, wracając do gry."
Moje "pół godzinki" dziwnym trafem zamieniło się w trzy godziny. Jak prawie każdej nocy. Około 5:00 poszedłem spać, a o 6:30 musiałem wstawać. Czułem się i wyglądałem gorzej niż zombi.
"Chcę umrzeć.— Pomyślałem, patrząc w lustro."
Jako tako się ogarnąłem, zjadłem tosty i poszedłem do szkoły.
Przed wejściem szkoły stał Tony ze swoimi koleżkami. Zawahałem się i stanąłem, myśląc co powinienem zrobić. Tylnym wejściem nie wejdę, obiło mi się o uszy, że zawsze jest zamknięte. Więc co powinienem zrobić?

_______________________________________________

*Festiwal Fantastyki Pyrkon  ogólnopolski konwent miłośników fantastyki, odbywający się corocznie w Poznaniu w pierwszy weekend po równonocy wiosennej.  
**Fudanshi — fan yaoi, chłopak (fudanshi— dziewczyna).

 
Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

[4] Niewolnik

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...
~

You might like undefined606's other books...